Brrrrrr zimno?. minus 21 stopni? zastanawiam się jak na Syberii ludzie żyją. Ja może wytknę nosa po południu, jak się troszkę cieplej zrobi. A przecież kiedyś były takie zimy. Ostatnie lata nas troszkę rozpuściły i coraz mniej kożuchów czy futer w szafie leży. mole je zjadły ze starościJ Dobrze, że jest mróz, może wymrozi troszkę robali, wirusów i bakterii. Byle tylko nie trwał zbyt długo. Dzień zaczęłam grzecznie, kawa na śniadanie, zaraz sobie rozrobię sera białego ze szczypiorkiem. Brzuszków nie ćwiczyłam, bo wszyscy domownicy są w domu, a ja nie będę znosić ich porykiwania ze śmiechu, że ćwiczę. Pod tym względem mam złe doświadczenia. Zastanawiam się, dlaczego właściwie się śmieją. Do rowerka już się przyzwyczaili, do tego, że ćwiczę nie. Ech? kochana rodzinka? Zaczynam tęsknić za końcem ferii. niech idą wreszcie do szkoły i będę mieć troszkę ciszy i spokoju. Bo teraz wszędzie kogoś pełno. Z drugiej strony dobrze im się trafiły ferie. W taki mróz jechać kawał drogi do szkoły? Oczywiście nie wolno ubrać kalesonów pod cienkie spodnie, bo przecież wstyd? Czapka na głowę?? jakiś żart? mają kaptury.. A potem przychodzi toto takie przemarznięte, że nie ma czucia w rękach (no po co rękawiczki, przecież do kieszeni ręce włożę) i nie jest w stanie sobie drzwi otworzyć. Walczę o ciepłe ubrania za każdym wyjściem i mam dość. Do tego stopnia potrafią nie słuchać próśb o ubieranie się, że któregoś dnia sąsiad przyniósł mi kurtkę syna (grubą, a jakże z kapturem) i powiedział, że widział, jak tamten się przebierał w inną kurtkę (cieniutką, bez kaptura, przejścióweczkę) i że to nie jest pierwszy raz i że szkoda kurtki, to mi ją przyniósł. temperatura była poniżej zera. Ręce mi opadły. Na złość mamusi przemrozić sobie uszy? Pomyśleć, że jak byli młodsi, to sami dbali o to, żeby się ciepło ubrać. A teraz? no przecież przed kolegami trzeba się pokazać jakim się jest chojrakiem?
Drugie śniadanie bardzo grzecznie, rozrobiony ze szczypiorkiem, papryką, odrobiną śmietany (12%) i szczyptą soli serek. Ba? mało, że ja jem, to jeszcze mi podjadająJ Cieszy mnie to, że powoli zmieniam również nawyki żywieniowe mojej rodzinki, może kiedyś w przyszłości zaoszczędzę im problemów z cholesterolem, czy z ciśnieniem, czy z innymi chorobami cywilizacyjnymi. Tak wiele przecież zależy od tego co jemy. nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy jak wiele. Jak maleńkie przecież wręcz niezauważalne mikroelementy mają wpływ na nasze życie. Zaczynamy martwić się dopiero, jak rozdwajają się nam paznokcie, zaczynają wypadać włosy, ale kto ma czas na regularne żywienie, czy zastanawianie się nad składem posiłków. Życie toczy się zbyt szybko i nie mamy na to czasu. Efekt.. tak jak u mnie,? nadwaga, choroby? Dobrze chociaż, że nie straciłam jeszcze radości życia i mam nadzieję, że jej nie stracę:D
Obiadek dziś był treściwy, potrawka wołowa w sosie własnym. Ja jednak bez mięsa nie umiem. Nie potrafiłabym zostać wegetarianką. Kawałek dobrego mięska jest mniamniam:D
Na spacerze jeszcze nie byłam i pewni już nie pójdę. Wychyliłam nos za drzwi, postałam kilka minut i wróciłam z powrotem. Jest pięknie, słoneczko świeci, ale jest za zimno. Poza tym , nie będę się oszukiwać, rozleniwiłam się.. Zostało też do przeczytania ze dwadzieścia książek i dopóki ich nie skończę czytać, dopóty nie ma mowy, żebym się od niech oderwała. Pod tym względem jestem okropna. Jak jest coś co mnie interesuje, to potrafię nie spać i nie gotować. Jem , co pod ręką. Teraz muszę gotować, nie jestem sama. Popracować też muszę, w końcu za coś chlebuś trzeba kupić. Najchętniej jednak zamokłabym dom na cztery spusty i czytałabym, czytała i czytała? o bożym świecie nie myślała? niestetyL a może dobrze:D że tak się nie da. :D Jedni wpadają w nałóg hazardu, inni gier komputerowych, jeszcze inni TV.. a ja książki.. kocham książki i nie wyobrażam sobie życia bez nich. uwielbiam wyobrażać sobie sytuacje, bohaterów, akcje? Wyobrażam sobie krajobraz.. A jeśli później uda mi się zobaczyć miejsce akcji książki w naturze, porównać z moimi wyobrażeniami? nic więcj do szczęścia mi ni potrzeba?
Nie byłam na spacerze, za to pojeździłam na rowerze. gdyby nie to, że boli mnie siedzenie, to ta jazda sprawia mi coraz więcej przyjemności. Zaczynam się zastanawiać, czy jak będzie ciepło nie wskoczyć na normalny rower. Hm? Oglądać świat z wysokości roweru, pomalutku przemierzać Polskę.. Może to i nie taki głupi pomysł? muszę się nad nim porządnie zastanowić. A póki co, muszę przyzwyczajać siedzenie do siodełka:D Jeżdżę już troszkę czasu, a jednak dalej mnie boli. Przejechałam dziś 24 km, straciłam 548 kalorii, to wszystko w ciągu godziny. Troszkę się rozruszałam i zastanawiam się, czy troszkę jeszcze nie poćwiczyć. Poszłabym na spacer, ale troszkę ciemno się zrobiło. Może troszkę aerobiku? jakieś podstawowe ćwiczenia. Chyba tak zrobię. Pójdę gdzieś do kąta i po cichutku?;P
Zjadłam trochę czekoladek, zjadłam za dużo, za szybko i teraz mam ? najprościej nazwać to refluksem, a może zgagą? tak czy inaczej myślałam już, że silna jestem i słodyczy się nie chwycę, guzik z pętelką, jak widzę słodycze to kwiczęL
Podsumowanie codzienne:
rowerek: 24 km ; 548 kalorii
krokomierz: 2350; 82 kalorie (strasznie mało, od razu widać, że nigdzie dziś nie byłam.
Wracam do czytania:D

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz