Znów wstałam niewyspana. Na odmianę biegałam do łazienki tam i z powrotem. Faktem jest, że przez ostatnie dni piłam niesamowite ilości wody i organizm jej nie wydalał. Wszystko zostawało we mnie. Teraz woda ze mnie schodzi. Sny były i owszem, ale nic z nich nie pamiętam, pozostało tylko uczucie , że były to przyjemne sny, chociaż przerywane częstym wstawaniem do łazienki. Hormony szaleją. nic na to nie jestem w stanie poradzić. Na śniadanko grzecznie, sucharek i odrobina rozrobionego sera białego, zwanego przeze mnie bryndzą:D Za oknem minus siedemnaście stopni, na razie żadna siła nie jest w stanie mnie wyciągnąć z domu, poczekam, aż zrobi się ciut cieplej. Dziś wróciłam do brzuszków, 10 zaliczonych. To dlatego, że wszyscy domownicy spali i mogłam bez przeszkód sobie poćwiczyć. Wraca mi radość życia i energia. Będzie dobrze:D Baaa.. Będzie lepiej:D
Biegam do łazienki jak z piórkiem, a przecież wypiłam tylko kubek kawy. Wiem, że kawa jest moczopędna, ale nie aż tak. Zerknęłam w lustro, jaka ja jestem blada? To efekt braku słońca, dziś niby się pokazuje, ale tak jakoś za chmurami. Na drugie śniadanko musli i maślanka. Obiad? jeszcze nie zaplanowałam. Tak, wiem, to błąd, powinnam wcześniej zaplanować swój jadłospis na cały dzień i ściśle się go trzymać. Nie mam na razie ?natchnienia?, żeby to zrobić. Ale zaczynam pomału o tym myśleć:D
Nie wiem dlaczego mam tak potworną zgagę? no tak, właśnie sobie uświadomiłam, że nie zażyłam lekarstw. Pora by była je zażyć?
Obiadek to cztery kluski śląskie, polane odrobiną boczku. Pycha jedzonko, sycące, smaczne, chociaż ciut kaloryczne. Ale jako, że kluseczek zjadłam tylko cztery, a boczku dałam niewiele nie mam wyrzutów sumienia:D
Dzień minął bardzo szybko, tylko zgaga mnie morduje do teraz. Nie wiem czy czasami nie po Tych kluskach z boczkiem.. No trudno. Rowerek zaliczony, godzinka jazdy , jak zwykle. Gdyby nie to, że zazwyczaj coś czytam na tym moim rowerku, to zapewne bym tyle nie przejeździła. Jutro kolejny dzień. Jeszcze wiele przede mną. Widzę różnicę między sposobem mojego odżywiania jeszcze trzy tygodnie temu, zarówno ilościowe jak i jakościowe, niemniej jednak jeszcze bardzo długa droga przede mną. Dam radę. Muszę dać rady.
Podsumowanie dnia:
rowerek: 24 km 547 kalorii
krokomierz: 3750 ; 131 kalorii
Nie są to powalające wyniki (mam na myśli krokomierz, ale jak się zrobi cieplej, to mam nadzieję je poprawićJ

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz