Dwie rzeczy cisną mi się pod palce i nie wiem, o które najpierw napisać. Najpierw o tej dobrej. 131,2 ? hurra!!!! Pięknie jak na tydzień diety i ćwiczeń:D Nie spodziewałam się aż tak dużoJ Obym tylko nie siadła na laurach i w tym ma mi pomóc to moje pisanie. Dlatego tak dużo piszę i zapisuję wszystko co jem, żeby móc się pilnować i widzieć wszystkie swoje grzeszki kulinarne. Tak, wiem, najwięcej zeszło ze mnie wody. piłam niewiele, za to wypływało ze mnie sporo. Zanim zaczęłam , zanim wzięłam się za siebie byłam cała opuchnięta. Jasne, że po świątecznej i sylwestrowej wyżerce. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie zrzuciłam tego co wtedy nabrałam. Ale gdyby nie to? Cóż, dobrze się czułam tak jak byłam, ale przewaliłam i zaczęłam się wreszcie nad sobą zastanawiać. Zdaje sobie sprawę, że takiego rezultatu mogę już w żadnym tygodniu nie osiągnąć, co nie zmienia faktu, że bardzo się ucieszyłam. Nie bałam się wejść na wagę, czułam po sobie, że jestem lżejsza. I widać to było po ciuchach. Zresztą zaraz się wymierzę. Jeszcze nie jestem gotowa, żeby podać swoje wymiary na forum publiczne, ale zapisuję je. Dla siebie. Żeby było widać, czy to co robię, ma sens. ba? Zrobiłam sobie nawet zdjęcie w samej bieliźnie, żeby wiedzieć jak dowaliłam i potem, żeby mieć porównanie. Mam nadzieję, że te trzy rzeczy będą na mnie działać dopingująco. jak tylko wpisze moją poranną porcję myśli, pierwsze co zrobiłam, to się zważyłam, zmierzę się i zrobię sobie zdjęcie dla porównania. A potem wpiszę do paska na vitalii i będę się napawać swoim małym zwycięstwem. Wiem.. to tylko mała potyczka i jeszcze wiele ich przede mną. Do wygranej bitwy jeszcze bardzo daleko. A walki będę musiała toczyć już do końca swojego życia, bo w przeciwnym razie wrócę z efektem jojo i nie będę wstanie sama wstać z fotela? A propo wstawania. No właśnie, teraz ta druga rzecz, o której koniecznie i już chcę napisać. Zaraz po wstaniu, a jeszcze przed zważeniem się zrobiłam dziesięć brzuszków. Przemogłam się i zrobiłam. Ale nie było łatwo. Oj nie? Bolą mnie mięśnie brzucha i grzbietu, ledwie się zwlekłam z łóżka. A przecież jaka ta aktywność fizyczna jest, żadna.. Zmartwiłam się tym, ale nie poddałamJ Z zaciśniętymi zębami zrobiłam brzuszki i w trakcie myślałam sobie, że jeśli wytrwam? to w końcu dojdę do? stu:D Idę teraz się zmierzyć, obfotografować, zrobić śniadanko, dziś sałatka z kapusty pekińskiej, rzodkiewki, szczypiorku, pomidora i z marchewki. Musze sobie dokupić jarzyn i kupić jabłek, bo widzę pustki w mojej części lodówki (mam na myśli część z owocami i warzywami, bo na pozostałych półkach jest dużo za dużo. Na szczęście do wędliny mnie ciągnie tylko czasami i zaspokaja mnie plasterek jeden, góra dwa bez chleba. Tak więc to nie problem. Na obiad dziś w planie żurek, przed dodaniem kiełbasy. Będzie chudszy, z jajkiem. Przedtem zjadłabym kawał kiełbasy, teraz wybiorę jajko. To co mnie cieszy, to to, że zaczynam umieć mówić swojemu organizmowi nie. Uważam, że to krok w dobrą stronę.
Na zdjęciach brzuszek wygląda na ciut mniej obwisły:D Niemniej jednak jest dużo za dużyL
Zmieniłam pasek wagi, wymiary:D niedużo, ale ciut w dół jestJ Bardzo się cieszę. I mam nadzieję, że bóle mięśni i zakwasy nie będą mnie demotywowaćJ A teraz szybko śniadanko i do pracyJ
Marchewka i szczypiorek znikły w tajemniczych okolicznościach, więc dołożyłam do sałatki kiszonego ogórka. Lubię kiszone ogórki, mam nadzieję, że soli za dużo nie będzie, natomiast sałatka będzie pikantniejszaJ próbuję? mniam mniam:D pychotka!!!
Po tym dzisiejszym eksperymencie zaczynam się zastanawiać, co jeszcze do takiej sałatki warto dodać. Może ktoś mi coś podpowie?:D
Musli zdecydowanie pozwala mi przetrwać trudne chwile, gdy myślę o czymś słodkim, gdy mam ochotę na przekąskę. Zatyka, wypełnia, a na dodatek poprawia perystaltykę jelit. Odkąd zaczęłam jeść musli, odtąd nie ma dnia, żebym nie poszła się wypróżnić. Poprzednio zdarzał się nawet i tydzień bez pójścia w tym celu do toalety, a zaparcia miałam takie, że szkoda gadać? A teraz:D kubeczek musli dziennie i nie ma problemu:D
Zaczynam być zła i wściekła. Nie ma Internetu, a jaj mam tyle pracyL
Wsiadłam na chwilkę na rower. 11 minut i pot spływa ze mnie ciurkiem, a dziś chcę przejechac w sumie 55 minut na trójce, a od jutra już o godzinie, tak, żeby do końca miesiąca przejechać na trójce godzinę, co najwyżej w dwóch ratach. Jeszcze sporo mi do tego brakuje. A na dodatek siodełko żelowe, które kupiłam jakiś czas temu odmawia posłuszeństwa, nie ma dwóch zdań, ma po czym. Było świetne, na zwykłym siodełku siedzenie bolało mnie po minucie siedzenia, to się ładnie układało pod moimi czterema literkami. Muszę znów gdzieś popatrzeć i na pewno sobie kupię następne. A to jeszcze, choć już mocno zdeformowane, to może jeszcze na chwilkę wystarczy. Na ten moment dietetycznie jest ok. Sałatka z rana jeszcze stoi, a właściwie jej końcówka, musli zostało ? kubeczka. Idę gotować obiad, zmieniłam plany, zupka ? krupnik, na drugie mięsko, duszone w sosie własnym, bez sosu oczywiścieJ
Mięsko już zjadłam, zupa będzie później. Na razie jestem pełna. Ale? przy jedzeniu mięsa przyłapałam się na kolejnym już nie grzeszku, ale przestępstwie kulinarnym. Złapałam się na tym, że nie przeżułam jeszcze jednego kęsa, a już biorę następną porcję do ust. No tak.. jeszcze w buzi i pcham jeszcze. I uprzytomniłam sobie, że robię tak ze wszystkim. Muszę uważać na to, ile wkładam do buzi jedzenia. Żołądek daje znać do mózgu dopiero po 20 minutach, że jest napełniony, a ja jedząc szybko napycham go i napycham dużo więcej, niż gdybym jadła wolno. I zapewne wszelkie uczucia wzdęcia, pełności, wynikały właśnie z tego powodu. Zbyt wiele zjedzonego pokarmu. Właśnie sobie pomyślałam, że ta moja próba jedzenia i nie przybywania na wadze, po części przypomina mi czas, kiedy przygotowywałam się do rzucenia palenia. Jedną z rzeczy, które wtedy robiłam, było świadome palenie, świadome, czyli zastanawiałam się nad okolicznościami zapalenia każdego papierosa. Cóż? okazało się wtedy, że niejednokrotnie zapalałam go zupełnie automatycznie, nie zdając sobie z tego sprawy. Wstawałam, papieros, wychodziłam z domu, papieros, stałam na przystanku, papieros, wysiadałam na przystanku, papieros, przed pracą papieros, przy komputerze papieros, w rozmowie z kimś papieros, powrót do domu: wyjście z pracy, papieros, czekam na przystanku papieros, wysiadam na przystanku , papieros, przed wejściem o dom papieros? i z samego ?nawykowego palenia uzbierało się minimum 10 papierosów. A reszta? nawet nie liczę, paliłam 2 paczki dziennie? Znajomi przez pierwszy rok nie byli w stanie uwierzyć w to, że rzuciłam papierosy. Cóż, u mnie ta metoda się sprawdziła, może więc sprawdzi się również przy chudnięciu. faktem jest, że teraz zaczęłam jeść świadomie. Czyli planuję posiłki i zastanawiam się co jem. Przy okazji, jem odchudzone posiłki. Czyli mięso, ale bez sosu, zupa, ale przed dodaniem śmietany, albo śmietana 12% zamiast 18%, ser chudy, zamiast tłusty? Ten tydzień pokazał, że to ma sens. Pilnowanie, tego co się je, a nie ilości, chociaż, ilości też ograniczyłam. A na jutro robię sobie ptasie mleczkoJ takie ?odchudzone? z niesłodzonego mleka skondensowanego i galaretki:D Zaspokoi mój sobotnio niedzielny apetyt na słodkie, a jednocześnie nie będzie zbyt kaloryczne: nie będzie żadnej podstawy z ciasta, czy z ciastek. Więc kalorycznie też nie będzie zabójcze. Już się nie mogę doczekać:D
Mam już w domu worek jabłek, czyli jest następna przegryzka:D Z przyjemnością zjadłam jabłkoJ Nie było ich kilka dni i zaczęło mi ich brakować. Moje jedzenie warzyw i owoców datuje się stosunkowo od niedawno. A jeszcze miesiąc, dwa temu, jak chciałam zjeść jabłko, to ścierałam je na tarce i słodziłam cukrem? Ech.. i jak ja mogłam być szczupła?? generalnie zmieniam nawyki i mam nadzieję, że przeniesie się to na obniżenie ilości kilogramów. W zeszłym roku, a właściwie przez pół roku byłam bardzo aktywną fizycznie osobą, dlatego to co jadłam, spalałam, zmieniło się to kilka miesięcy temu z przyczyn niezależnych ode mnie i dlatego pora na kompleksowe zmiany. Czyli powrót do ruchu, połączony ze zmniejszeniem wielkości porcji, ich ilości i ich kaloryczności. Mam nadzieję, że wytrwam. I że pomoże mi w tym mój blog.
Zjadłam dwa jabłka, zapchałam się. Teraz czeka na mnie: reszta sałatki ze śniadania, reszta musli, kubek krupniku i troszkę herbaty z rana. Kiedy ja to wszystko zjem:D
Właśnie zjadłam moje ptasie mleczko. Pychotka. Jutro też zjem kawałek, jeśli do jutra cokolwiek zostanieJ Obawiam się, że moje towarzystwo rozprawi się z nim jak tylko powróci ze szkoły i pracy. Pyszne było. I mam nadzieję, że niezbyt kaloryczne:D w końcu sama robiłam i wiem co dawałamJ
Uch? Gorące godziny wieczorne? Mam niezwykle bujną wyobraźnię i ? stanęły mi nagle przed oczami kanapki? z szyneczką, z baleronikiem i z musztardą, ba? już poszłam do lodówki? i? Nagle stanęła mi prze oczami moja dzisiejsza waga. Zamiast kanapki (i to zapewne na jednej by się nie skończyło) zjadłam? jabłko:D Dumna jestem z siebie:D
Wrrrr? nastroje dziś zmieniam jak rękawiczkiL Jestem zła na siebie. Nie dość, że przejchalam dopiero pół godziny na rowerku, jeszcze nie ćwiczylam brzuszków, to na dodatek zjadłam duży, bardzo duży kawałek ptasiego mleczka. Dopiero ósmy dzień, a ja sobie już odpuszczam. Najgorsze chyba są zmiany nastrojów, totalna huśtawka. Nic, dzień jeszcze się nie skończył. Idę na rowerek.
Źle się ten dzień dzisiejszy kończyL tylko 35 min na rowerku, czyli 14 km i 318 kalorii, a na liczniku kroków pokazało : 3700 kroków, czyli 129 kalorii, marnota. Ale jutro rano idę na długi spacer, więc może troszkę przynajmniej wychodzę.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz