Coś niewyobrażalnego? wiedziałam, że mam troszkę mniej, ale aż tyle?? z jednej strony super, z drugiej.. troszkę za szybko . Faktem jest, że zeszło ze mnie mnóstwo wody. Ale to naprawę porażające ilości wody, biegałam co chwile do toalety. Dzisiejsza noc była właściwie pierwszą, którą przespałam w całości. Teraz już chciałabym tracić wagę w wolniejszym tempie. Kilogram na tydzień w zupełności mi wystarczy. Ten tydzień będę jeszcze rygorystycznie przestrzegać zarówno godzin posiłku, ilości jak i tego co jem. Bo prawda jest taka, że warzywa i jarzyny mają bardzo mało kalorii. Trzeba będzie do nich dołożyć coś bardziej treściwego. Muszę wypośrodkować tak, żeby za szybko nie chudnąć. Bo skończy się to jeszcze jakąś anemię. Mam nadzieję, że to tylko ten pierwszy okres czasu, podczas którego chudnie się bardziej, a ja, co tu dużo mówić miałam co z siebie zrzucać. Minęły dwa tygodnie, efekty są fantastyczne. Czuję się świetnie i chciałabym, żeby tak pozostało. Dziś na śniadanie gotowane dwa jajeczka. Muszę sobie dostarczyć troszkę białka do organizmu. Tak duży spadek wagi spowodowany jest zapewne głównie dwoma rzeczami. Raz , że całkowicie potrafiłam sobie odmówić słodyczy. Zero, null? wspaniałe uczucie nie być od czegoś uzależnioną? ba? a pepsi?? Pijałam ją hektolitrami, od dwóch tygodni, ani kropelki? Ruchu zdecydowanie więcej. To drugi powód, dla którego zmniejszyłam wagę. Zdecydowanie większa dawka ruchu. zaraz idę zrobić brzuszki, tak się śpieszyłam do wagi, że jeszcze ich nie zrobiłamJ A potem.. śniadanieJ
Zastanawiałam się jeszcze co wyrzuciłam ze swoich posiłków. Nie było przez te dwa tygodnie ani odrobiny pieczywa, makaronu były śladowe ilości. Tłustych rzeczy dosłownie odrobina, musi być troszkę tłuszczu, żeby się witaminy rozpuściły. Jest świetnieJ Jest lepiej jak świetnie. Jeszcze raz weszłam na wagę i jeszcze raz zobaczyłam 127,7? Oby tak dalejJ
W efekcie zjadłam tylko jedno jajko, drugie było jakieś takieś? nieświeże, nie zaryzykowałam. Brzuszki zrobione, kawa niestety też, czyżbym się zaczynała do niej przyzwyczajać? Ale niedługo już ferie, to będę się mogła wysypiać. Wtedy oderwę się od kawy. Samopoczucie? po prostu rewelacja:D Cieszę się tak bardzo się cieszęJ Ze ten cały wysiłek nie poszedł na marne, że widać efekty. teraz trzeba dalej w tym wytrwać. Pierwszym moim cichym celem było zmniejszenie objętości żołądka. Zdecydowanie widzę różnicę. Jem mniej. Drugim, regularne jadanie posiłków. Do tego muszę jeszcze dojść. Trzecim ? rezygnacja na chwilę obecną prawie całkowita ze słodyczy. Jak na razie ? dobrze się trzymam. Co prawda na niedzielę trzeba będzie coś zrobić, ale będzie to andrut z masą ze skondensowanego mleka. Zjem tylko mały kawałek, reszta rozejdzie się poza mnąJ Kolejny cel: osiągnięcie godziny jazdy na rowerze ? prawie osiągnięty. prawie, ponieważ tą godzinę w dalszym ciągu robię na 3, 4 razy. Ale mam nadzieję, że będzie lepiej. Kolejny ? zwiększenie ilości kroków do 12 tys. Tutaj nawet nie przybliżyłam się do celuL Ale przyjdzie czas, że wreszcie ruszę cztery literki J Muszę troszkę popracować. Ale radość mnie rozpieraJ
Na zdjęciach nie ma niestety różnicy, w cm też prawie niezauważalna, ale mam nadzieję, że za kilka miesięcy zobaczę różnicę. W końcu co można wymagać po dwóch tygodniach? Zeszła na pewno woda ze mnie, ale tłuszczyk pozostał tam gdzie był. teraz więc trudniejsza część. Pozbyć się tłuszczykuJ Pomalutku, powoli. Przy moich gabarytach dziwne by było, jakby była różnicaJ Co innego, gdybym ważyłam 50 kilogramów:D Wtedy na pewno już by ze mnie pozostały same kości:D
Drugie śniadanie, zaszalałam? cztery wafle ryżowe, solo. Jeszcze ich nie zjadłam:D Ale jem je o właściwej porze, kolejny kroczek do przoduJ
Jakiś taki dobry ten dzień dzisiajJ Załatwiłam dwie sprawy, jedna taka, że aż mi się żołądek splatał w węzełek, druga troszkę bardziej radośniejszaJ Najważniejsze, że wszystko idzie dobrzeJ
Teraz obiadJ na obiad kubeczek rosołu, tak zerknęłam na to, co jem i wyszło mi, że jem mało i małe porcje, a może mi się tylko tak wydaje, że mało? W porównaniu z tym co jadłam do tej pory, to są mikroskopijne ilości. Nauczyłam się jeść zupy. Muszę stwierdzić, że są syte. Bez problemów wytrzymuję do następnego posiłku. Są też idealne dla żołądka, ciepłe, przyjazne, lekkostrawne. Obym dalej szła w tym kierunku. Pożywne posiłki, ale niskokaloryczne i małe objętościowo. Bardzo pomaga mi to pisanie. Stwierdziłam czytając Wasze pamiętniki, że każde z nas musi odnaleźć swój własny sposób na zrzucenie kilogramów. Przeróżne diety działają bardzo różnie na organizm każdego z nas. Najtrudniejsze, to utrafić w swój organizm. Dlatego ja nie próbuję żadnych diet, a zmieniam tryb życia. Dopiero dwa tygodnie, jeszcze wiele przede mną, ale może za rok o tej porze napiszę tutaj. Wiele zmieniło się przez ten rok, dałam radę wytrzymałam. Oby?
Kolejny posiłek, bardzo zdrowy, suróweczka z dwóch marchewek i z dwóch jabłuszekJ mniam mniam pychotkaJ Do picia jeszcze mam troszkę herbaty z rana, jak się skończy naleję sobie niegazowanej wody mineralnej. Dzień bez specjalnych pokus, mam nadzieję zakończyć go kolejnym stwierdzeniem: dzien bez słodyczy i bez pieczywaJ Na kolację będzie sałatka z kapusty pekińskiej, pomidora, rzodkiewki, świeżego ogórka. Chyba tyle będzie dziś do jedzenia:D Chyba, że zostanie mi z teraz surówka, bo mam prawie miseczkę, a ostatnio nie jem zbyt wiele, to wtedy sałatka będzie jutroJ Żeby zmniejszyć porcje jedzenia na raz, posługuję się małym widelcem. Niewiele się na niego mieści, jedzenie trwa dłużej, a ja mniej jemJ W sumie to chyba dobry sposób, godny polecenia: małe talerzyki, małe miseczki i małe sztućce:D
To jest czysta złośliwość? w domu nie było chleba i mąż pojechał kupić jakieś pieczywo? kupił? pyszne świeżutkie rogaliki, aż pachną.. buuuuuuuu opieram się im jak mogę. Zero pieczywa. To moje motto na najbliższe półtora miesiąca. Muszę wytrwać. Muszę?
Na kolację dwa jabłuszkaJ no?. może trzy, jak się zmieszcząJ Dałam radę. Nie zjadłam ani rogalika, ani nie chwyciłam się czekoladyJ Jeszcze troszkę i pójdą sobie spać. Nic mnie nie będzie wodzić na pokuszenie. A pokusa? ogromna? jeszcze tylko sześć tygodni? A potem moje smaki już będą tak zmienione, że nie straszne mi będą nawet tony słodyczy leżące przede mną, bo i tak nie będę miała na nie apetytu. Dam radę? muszę dać. Nie mam wyjścia.
Pojeździłam pół godzinna rowerze, ale coś mi kolano odpowiada. Dam rady, wieczór jeszcze się nie skończył. Oglądam właśnie program Szkoła Przetrwania, właśnie zajada jakieś paprocie, kwiaty orchidei, na takim wikcie na pewno nikt nie utyje:D
Niech to licho? Pachnie mi teraz kiełbaska podsmażana na cebulce, mniam? Nie skuszę się, nie zjem, jak się mnie spytają, czy mam ochotę powiem nie? mam zbyt wiele do stracenia. Jeszcze godzinka i wreszcie wszyscy pójdą spać i nie będą nic jeść. O raju? jak pachnie? To się nazywa pomoc rodzinki w odchudzaniu.. Tak po prawdzie, to nikt o tym nie wie, z rodzinki, że postanowiłam coś ze sobą zrobić. Nie wiedzą też ile ważę Bardzo starannie zasłaniam wagę jak się ważę. Nie zniosłabym żartów i kpin z ich strony, gdybym się złamała. To jest moja walka? I to ja muszę spróbować ją wygrać.
Dałam radę. Kolejny dzień dałam radęJ Ciężko było, zwłaszcza wieczorem, z tymi zapachamiJ Ale nie dałam się skusić. Powiedziałam nie. na rowerku też przejechałam zaplanowaną godzinę. Szkoda, że mi siodełko żelowe się rozpada. Teraz jest mi trudniej usiedzieć. Niemniej jednak bilans dzisiejszego dnia:
rowerek: godzina jazdy; 24,4 km; 511 spalonych kalorii
krokomierz: 5050 kroków (mało); 176 spalonych kaloriiJ
Kolejny dzień bez słodyczy i bez pieczywa. Następne przede mną.
Te paski powyżej, słonik i żółw są też dosyć motywujące

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz