Wstałam późno, poprzestawiało mi się wszystko. Nic na oczy nie widzę, ale brzuszki robięJ Zaczynam mieć to we krwi. Wczoraj wieczorem nie zrobiłam brzuszków zanim położyłam się do łóżka, to zwlekłam się z niego i obowiązek wypełniłam. Zaraz idę sobie zrobić jakąś sałatkę na śniadanie, bo zaczynam być głodna, a pora posiłku już minęła. Dziś kolejny sen z serii moi kochani zmarli? Coś złego się dzieje.. i znów bliska osoba przyszła do mnie mnie pocieszyć? Swoją drogą, to niesamowite? Miewam bardzo wyraziste sny i zawsze po takich snach coś się dzieje? Mam nadzieję, że tym razem nic złego nie będzie? W końcu usłyszałam, że mam się nie martwić, że będzie dobrze? Tak więc, nie smucę, nie zamartwiam się, zabieram się za śniadanieJ Jeszcze nie wiem co mam w lodówce. Idę do niej zajrzeć. Szkoda, że dzieciaki wykończyły mi ten pasztet sojowy. Był niezłym uzupełnieniem dietyJ
Na śniadanko standard: sałatka z kapusty pekińskiej, ogórka świeżego, marchewki i pomidora. Zapomniałabym o rzodkiewce. Zaczyna mnie nudzić ta sałatka. Muszę w końcu poszukać niskokalorycznych przepisów. Przecież jest ich tyle? Może coś z ryżem? Dziś na obiad zjem mięchoJ A tak.. już się rozmrażaJ Co prawda wieprzowinka, łopatka, ale dość chuda. Zrobię z niej gulasz. Zanim doprawię sosem odłożę troszkę dla siebie. Ryż!!! Przecież mam ryż błyskawicznyJ może z jabłkami? a może kupię sobie jakieś warzywa na patelnię? Tak czy inaczej muszę iść do sklepu. Coś może wypatrzę. może od razu jakieś owoce sobie kupię, bo w domu tylko jabłka. Wiem, że to nie jest dobry okres na odchudzanie, bo jest mniej warzyw i owoców i są droższe niż w lecie. Ale nie będę czekać w nieskończoność. Jeśli teraz się złamię, to równie dobrze mogę sobie odpuścić, siąść i zacząć się obżerać słodyczami. Nie poddam się? Mam siłę przebicia, mam silną wolęJ Wystarczy tylko sobie o tym przypomnieć w odpowiednim momencieJ
Właśnie wróciłam ze sklepu. Temp powrotu miałam piorunujące, jako, że śpieszyłam się mocno do łazienki, a dopiero dziś się zastanawiałam, czy nie jem za małych ilości błonnika. Zdecydowanie nie mamJ Uzupełniłam zapasy w sklepie. Kupiłam sucharki, mango, kiwi, pieczarki, jogurt. Zaraz idę zrobić coś z niczego. Wymyśliłam sobie, że podduszę pieczarki z papryką, pomidorem, marchewką. Hm.. może jeszcze coś wypatrzę w lodówce, dodam konserwowego ogórka i będę mieć pyszną potrawkę z pieczarek:D Już mi ślinka cieknie. Sałatki z rana jeszcze nie zjadłam. Wypiłam na rzie jogurt w ramach drugiego posiłku. Moja rodzinka zażyczyła so0bie dziś cheeseburgery na przekąskę, a niech tam, zrobiłam im i (hurra), nawet okruszki bułki nie skosztowałamJ Tak to mi się podobaJ Przypomniałam sobie właśnie, że mam przecież jeszcze tą wieprzowinkę, to żeby moja potrawka była smaczniejsza zrobię ją sobie właśnie z mięskiem. Pychotka. Żebym tylko nie przesadziła z ilością. Muszę na to uważać, bo jak skosztuję coś dobrego, coś co mi smakuje, to jem, jem, jem? aż się nie skończy. Przynajmniej tak było do tej pory. Tak sobie myślę. Jużkilka rzeczy sobie odmówiłam, troszkę zmieniłam ilości, tak więc pomału idę w dobrą stronę. Zaczął się trzeci tydzień. Prawda niestety jest taka, że zawsze będę się musiała pilnować. Złe nawyki szybko mogą powrócić, a wtedy.. Cóż.. Efekt jojo gotowy. Na ten moment się trzymam . I tak niech pozostanieJ
Potrawka znakomita, dlaczego ja do tej pory takiej nie robiłam?zazwyczaj jadałam mięso w tuczącym sosie, a dziś, mięso na niewielkiej ilości oleju, podduszane z cebulką, pieczarkami, papryką i odrobiną VegetyJ całkiem niezłe. Ilościowo też niewiele, mniej więcej połowa małej ceramicznej miseczki, dotego jeszcze dołożyłam troszkę sałatki. Od rana wypiłam tylko szklankę mleka, dwa łyki kawy i nic więcej. kawę wyleję, nie chce mi się spać, więc nie ma sensu jej pić. Zrobiłam sobie herbatę, a jak ona się skończy, to mam jeszcze niegazowaną wodę mineralną. Tyle się oczytałam o mango, że tak sprzyja odchudzaniu, tylko jak je zjeść??
Zająć się czymś muszę, bo mam jakiś kryzys. Żołądek jest pełny, jestem niecałą godzinę po obiedzie, czuję, że jest ciężki, wypełniony, a głowa woła, zjedz coś, zjedz coś? brrrrrr surrealistyczne uczucie? Co zrobić z głosem w głowie, który woła: jeść, jeść, więcej jeść? Idę coś zrobić, zająć ręce, myśli? Napiję się troszkę herbaty, może chce mi się pić, a nie jeść? Ostatnio piję bardzo niewiele.
Dziś padnę, albo już padłam? uczyłam syna robić sernik na zimno, bo tylko piszczy za uszami mamo zrób domek i mamo zrób domek, prosty przepis, wszystko robocie, bez pieczenia, mówię chodź, nauczę Cię robić. No i polizałam troszkę sera. Co prawda ser chudy, ale masło kostka, do pół kg, dałam troszkę więcej sera jak ? kg, szklanka cukru pudru, jajko i dwa żółtka są. Polizałam. Poszedł sygnał do mózgu ? pychotka, chcę więcej. Już sobie myślę. Kaplica? zeżrę z połowę. Masę kładzie się na herbatnikach, potem dodaje się do masy troszkę kakao do zabarwienia, i kładzie się na drugiej warstwie herbatników, położonych na pierwszej warstwie sera, a potem się składa w trójkąt. Na użytek domowy nazywamy ten serniczek domkiem. Herbatniki rozkłada się 3x5 ? dlatego potem łatwo ciasto złożyć.Z tej porcji sera robię dwa takie domki. Wracam do meritum, myślę sobie, koniec, daję plamę. Jem, ile dusza zmieści. A tu nagle? sygnał z mózgu? bleee za słodkie? no coś podobnego? potrafiłam zeżreć 25 dag bez na jednym posiedzeniu.To przecież sam cukier i białko. Jak miałam @ i nie miałam słodkiego w domu potrafiłam topić cukier na lukier i lizać go jak lizaka. A tu? a tu nagle mój organizm stwierdził, że coś jest za słodkie. Cudowne uczucie? Wygląda na to, że moje kubki smakowe się przestawiły. Zresztą dziś już drugi raz sama siebie zaskakuję. Chodziłam tak potwornie głodna, taką miałam ochotę na ta moją potrawkę mięsno ? pieczarkową (mięsa tam było tyle co kot napłakał, a pieczarek cały kilogram, ale to już szczegół), że chwyciłam się za nią przed moją porą posiłkową. Myślałam, że zjem drugą miseczkę. A tu, dziobłam dwa razy i? nie, nie jesten głodna. oj, jak ja bym chciała, żeby mój organizm sam wiedział co dobre, a co nie, co jest dużą porcją, a co nie? Zbliża się pora mojego posiłku. Mam kiwi. Zjem sobie ze dwa. A potem, może troszkę jednak tego serniczka dziubnę. Specjalnie nie polewałam go polewą, żeby był mniej kaloryczny. Wiedziałam, że mu się nie oprę. Zaraz sobie odkroję mały, naprawdę mały kawałeczek obleje polewą. Ale nie cały:D Kawałek zostawię bez polewy, żeby z szarym (bo przecież nie w pełni czystym sumieniem) po niego sięgnąćJ
Zjadłam kiwi i jedno jabłko. Drugie już nie weszło. Nie m dwóch zdań, żołądek mi się mocno skurczył. J
Ostatni posiłek dzisiejszego dnia: no kto zgadnie? tak! dziesięć punktówJ serniczek, wyrzuty sumienia? Żadne. Serniczek popity mlekiem, z chudego sera nie mam pojęcia ile miał kalorii. Zjadłam, nie ciągnie mnie więcej. Odłożyłam na miejsce bez problemu. Jestem syta i nie czuję się przegrana. Przez te kilka godzin, które minęły od jego zrobienia, do zjedzenia nie myślałam ciągle o nim. Moja podświadomość wiedziała, że jest i .. nic. No właśnieJ Wiem, że lepiej nei mieć pokus w domu, ale leżą sobie na półce dwie czekolady (no nie, nie na oczach, aż taką masochistką nie jestemJ ), czekolada do smarowania chleba i domek ?serniczek. Niech sobie leżą. W końcu fakt, że ja jestem obżartuch i nie umiem sobie odmówić nie znaczy,że domownicy też mają sobie odmawiać. Super by była sytuacja bez pokus, ale tak dobrze nie ma. pokusy są i będą. Ważniejsze jest nabranie umiejętności panowania nad nimi. Jak na razie dobrze mi idzie i mam nadzieję, że nie znajdę się już nigdy w sytuacji, kiedy będę zmiatać wszystko z talerzy jak śmietniczka. W końcu nie jestem śmietniczką. To ja mam panować nad jedzeniem, a nie jedzenie nade mną. Na dziś już koniec jedzenia. Teraz rowerek. Troszkę mnie boli kolano, może trójka to za duże obciążenie dla niego? Najwyżej zmienię na dwójkęJ Ale zaczynam na trójce.
Zeszłam na dwójkę na rowerze, nie dałam rady jeździć na trójce. Co ciekawe, zrobiłam mniej więcej tyle samo km i spaliłam mniej więcej tyle samo kalorii, więc po co się katować trójką? No .. chyba, że kiedyś rzeczywiście wyruszę w swoją wymarzoną podróż dookoła świata i jako środek transportu wybiorę rowerJ Wtedy taka zaprawa bardzo się przyda. Muszę troszkę nogę pooszczędzać. Więc kilka dni będzie dwójka. Siedzenie mnie boli, jednak to siodełko żelowe jest pomocne. Podsumowanie dnia:
rower: 24 km 550 spalonych kalorii
krokomierz: 8900 kroków (ładnie, nawet nie wiem kiedy tyle przemaszerowałamJ ); 311 kalorii, całkiem przyzwoity dzieńJ

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz