Jak zwykle rano grzecznie, sałatka, jarzynowa, dwie łyżki. Jest w niej troszkę majonezu, ale naprawdę niewiele. Ja chcę ograniczyć porcje jedzenia przeze mnie zjadane i mocno ograniczyć słodycze smażeniny i pieczeniny. Chcę po prostu zmienić tryb życia. Nie wierze w diety cud. One powodują tylko, że jest się szczupłym, okropnym dla otoczenia (człowiek psychicznie nie wytrzymuje presji niejedzenia, albo ograniczenia się do tylko kilku produktów, powoduje brak witamin i minerałów, co skutkuje zaburzeniami hormonalnymi). Strasznie mądrze napisane? aż sam sobie się dziwię, że to wszystko wiem. Zanim podjęłam decyzję o zrzuceniu kilogramów przeczytałam mnóstwo literatury na ten temat. Chcę przede wszystkim zmienić swoją psychikę. Mam nadzieję, że to moje pisanie da mi odpowiedź, dlaczego właściwie jem słodycze, chociaż tak naprawdę czasami mi wcale nie smakują? ot czasami mam przymus ich jedzenia, do tego stopnia, że był czas, na szczęście to czas przeszły, że jak nie miałam nic słodkiego w domu, to potrafiłam roztopić sobie cukier i zjeść go w postaci lukru? Wiem, że nie powinnam, w końcu mam cukrzycę II stopnia, zażywam lekarstwa na wyrównanie poziomu we krwi i teoretycznie mam ten poziom wyrównany. Skąd więc ten przymus jedzenia słodkiego?? Udało mi się rzucić palenie, a paliłam 2 paczki dziennie, dymiłam jak komin. Może słodycze zastępują mi dymek? To też bardzo prawdopodobne. Wierzę w to, że w końcu się uda. Musi się udać. Powtarzam codziennie jak mantrę. Słodycze są niesmaczne, słodkie jest szkodliwe dla zdrowia, muszę zeszczupleć. Teraz mam to już na piśmie, więc może będzie prościej?
Właśnie oglądam program jedz i chudnij. Taki styl bardzo by mi odpowiadał. Można jeść wszystkie potrawy, ale? właśnie, potrawy!!! Zamiast sera tłustego do sernika można przecież użyć sera chudego. Do mięsa można dodać przypraw, dodać mniej sosu? Wszystko oparte jest właśnie na mniej tłustych i chudszych produktach. Je się to samo, ale jednak dużo mniej kalorycznie. W tym kierunku muszę iść. I oczywiście dużo więcej ruchu!!!! Strasznie się zasiedziałam. Dziś jeszcze nie byłam na spacerze, nie jeździłam na rowerze, nie ćwiczyłam? Ech?
Jest południe. Obrałam i pokroiłam na ćwiartki kilka jabłek. Położyłam w miseczce na stole i przegryzam zamiast słodyczy:D jestem głodna. Potwornie głodna. Jabłka nie zaspokoją mojego głodu. Zrobiłam sobie kronie chleba z 4 cienkimi plasterkami wiejskiej kiełbasy z musztardą. Do tego 2 łyżki , płaskie, sałatki jarzynowej. Zrobiłam sobie też kawę, rozpuszczalną, bez cukru, nie lubię kawy, ale jestem potwornie zmęczona, śpiąca, może postawi mnie na nogi. Dalej jestem głodna, choć starałam się przedłużyć w nieskończoność jedzenie kanapki. Podobno żołądek wysyła do mózgu informację, że nie jest głodny, dopiero po 20 minutach. No właśnie, z tym wysyłaniem sygnałów do mózgu. Mam czasami takie dni, że niby żołądek już pełny, a ja dalej jestem głodna i jem, jem, jem? te moje napady głodu też chciałabym opanować. Zarys planu już jest, teraz tylko pytanie, czy uda mi się wytrzymać.
Nie oparłam się słodyczomL 2 cukierki w czekoladzie z choinki, buuuuuuuu. Jutro będzie lepiej?
Jeszcze na dobre nie rozstałam się ze słodyczami, a już zauważam u siebie objawy odstawienia uzależniacza? jestem niemiła, opryskliwa i wszystko mi przeszkadza. Będzie ciężko, oj będzie ciężkoL
Szklanka chudego rosołu uzupełniła mój dzisiejszy jadłospis, zbliża się 15.00, aż się boję, zazwyczaj o tej porze zaczynam być głodna i zaczynam się obżerać.
Kromka chleba z sałatką jarzynową i trzema plasterkami kiełbasy wiejskiej i ? no niestety.. znów słodycze L moje przekleństwoL Wybieram się za dwie, trzy godzinki na długi spacer. Może spalę choć odrobinę:(
Zjadłam trzy placki ziemniaczane, solo, a właściwie z odrobiną ketchupu i zerknęłam na krokomierz. Jestem przerażona wynikiem? Już wieczór, a ja zrobiłam raptem? niecałe 1000 kroków? tragedia. Dziś pojeżdżę na rowerze. Ciekawa jestem jak długo dam radę. Nastawiam się na jazdę z przerwami, ale chciałabym troszkę pojeździć. Nie mam pojęcia jaki limit sobie dać. Zobaczę jak spadnę padnięta z roweru na ile mnie stać. Docelowo chciałabym jeździć godzinę dziennie.
Wieczór, 19.30, jestem głodna? L nasypałam sobie pół kubeczka musli, może to zaspokoi mój głód?
Jeździłam na rowerze pół godziny, na dwie raty po piętnaście minut, na trójce, zrobiłam : 11,4 km, spaliłam 260 kcal. Będę dążyć do osiągnięcia pełnej godziny. Czas, w którym chce osiągnąć godzinę? niech to będą dwa tygodnie czasu, myślę, że to realne. Niechby nawet w takich kwadransowych częściach. Jestem cała mokra, czuję, że się spociłam. To wspaniałe zmęczenie. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z mojego bezruchu. Zastałam się potwornie. Kto to widział się tak pocić na rowerze. Wczoraj spacer, dziś rower. Może jutro pomyślę o innej formie aktywności fizycznej? Mam do wyboru basen i ćwiczenia aerobowe? hm? na razie nie planuję, ale powoli mam wrażenie, że budzę się z letargu i przecieram nowe szlaki:D Oby tak dalej?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz