Basenik już za mnąJ A wczoraj zasypiałam z myślą, że jak dziś nie pójdę, to świat się nie zawali:D Na szczęście moja panienka mnie obudziła i pojechałyśmy razem. Miała do szkoły na 8.40, więc zameldowałyśmy się na basenie już o 6.30 (czyli na jego otwarcie). Lubię basen w takich godzinach. Jest prawie pusty. Na każdy tor przypadała jedna osoba. Co lepsze wszystko to były osoby powiedzmy w.. sile wiekuJ Mit, że na basen chodzą tylko zgrabne, szczupłe i młode osoby należy jak najszybciej obalić!!! Wczoraj była kobieta starsza ode mnie, mniej więcej mojej postury, w stroju dwuczęściowym. Wcale się swojego ciała nie wstydziła. Co prawda nie pływała, siedziała tylko w jacuzzi i na masażu wodnym, ale to nie zmienia faktu, że była. Ja się już dawno przestałam przejmować swoim wyglądem w stroju kąpielowym. Owszem, na plaży bym się pewnie przyrzuciła jakimś ręcznikiem, ale na basenie głowę trzymam wysoko. hihihihi, zdradzę Wam sekretJ Nic nie widzę bez okularów J No może nic to przesada;p Ale powyżej metra wszystko mam zamglone. Wiadomo na basen w okularach korekcyjnych nie wejdę. Dlatego nawet jakby wszyscy wlepiali we mnie swoje spojrzenia to i tak bym tego nie zauważyła. Dlatego idę krokiem modelki, nie rozglądając się dookoła:D W którymś z programów o zmniejszaniu swojego rozmiaru padły słowa, z których czerpię siłę. Na basen (oczywiście mówię o takim do pływania, a nie do zabawy, czy opalania) nie przychodzi nikt Cię oglądać. A nawet jak ktoś zerknie, to z szatni do basenu jest zaledwie kilka metrów. A w wodzie, wszyscy są jednakowi:D tego się trzymam i dlatego nie mam żadnych kompleksów na basenie. Na śniadanie (po basenie, bo przed basenem nie zdążyłam, miałam dosłownie 10 minut na przebudzenie się, zapakowanie, przygotowanie i wyjście, bo moja panienka do szkoły musiała zdążyć) zjadłam 2 suche kromki z parówką. teraz wspomagam się kawą, bo zdecydowanie za krótko spałam (wyśpię się jutro, albo i nie, ale kolejny basen przewidziany w sobotę). Pogoda zrobiła się śliczna, temperatura nie za nisko, słoneczko świeci, jest cudnieJZabieram się do pracy, bo na basen nie zarobię:D
Dzień mija strasznie szybko, jedzenie o wyznaczonych porach, bez żadnych ekscesów, ilości też niewielkie. Wygląda na to, że pomału mój organizm zaczął się przystosowywać. Wierzę w to, że wreszcie przestanie wszystko magazynować i zacznie wreszcie spalać. Bo cały mój problem polaga na tym, że ja magazynuję, a nie spalam. Spróbuję jeszcze kupić morszczyn, jak zasugerowała jedna z vitalijek. Jako młoda dziewczyna zażywałam jod, bo miałam jego niedobór. Od dawna nie miałam robionych badań na tarczycę. Może rzeczywiście niedobór jodu powoduje moje problemy z nadwagą? Cóż wszystkiego trzeba spróbować:d Tabletki (50 szt na 50 dni) z tego co zerknęłam w Internecie kosztują ok. 11 zł. Zioła do picia dużo mniej. Wolę tabl. Popatrzę w mojej aptece, może będą mieli.
Kelp (morszczyn pęcherzykowaty) to wodorost, który oprócz tego, że jest naturalnym źródłem jodu (pierwiastek biorący udział w produkcji hormonów tarczycy), zawiera również takie pierwiastki, jak potas, magnez, wapń oraz żelazo. Dzięki temu korzystnie wpływa na stan włosów, skóry i przemianę materii oraz wspomaga spalanie tłuszczu.
Na pewno nie zaszkodzi, a jak pomoże to byłoby wspaniale:D
Poczytałam Wasze pamiętniki vitalijki i idę na rowerek. Kurcze, mam problem z moją klawiaturą w laptopieL Chyba będę musiała się z nim przejść do jakiegoś fachmana. Uch?
To był długi dobry dzień:D Wydaje mi się, że rozciągnięty w czasie:D Zrobiłam mnóstwo rzeczyJ Nie mam już siły na pisanie, więc tylko szybkie podsumowanieJ
rowerek : 32 km; 730 kalorii? (aż własnym oczom nie wierzę, ale mam poniedziałek do nadrobienia, więc jeszcze muszę troszkę popracować:D )
krokomierz: 6924 kroków ; 240 kalorii (nawet nie wiem, kiedy tyle zrobiłam?)
basen: był;P

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz