Jestem zła. Bardzo zła. Kupiłam sobie modem Polsatu. Chciałam się uniezależnić od sieci, w której teraz, bo wiecznie mam z nią problemy. Okazało się, że na wszelkich możliwych komputerach jest sieć. Ba? Internet hula jak złoto? Na wszystkich, tylko nie na moim. Buuuuuuuu. ?. Muszę sformatować komputer i jeszcze raz spróbować. Ale w lapku mam mnóstwo ważnych rzeczy, w związku z czym muszę je najpierw zgrać, a to potrwa, bagatela.. jakieś 12 godz? Będę musiała sobie kupic dysk przenośny i na niego wgrywać ważniejsze dla mnie pliki. Wtedy nie będzie problemu z archiwizacją. Hm? Właściwie to nie jest zły pomysł? Tylko, że ja zaczynam pomału bankructwo ogłaszać? dobra, wyżaliłam się, już mi lepiej. Wczoraj miałam napisać jeszcze kilka słów, ale dostałam komputer z Internetem tylko na dwie minuty, tyle, żeby przesłać to co, pisałam w Wordzie w czasie dnia. Uciekło mi troszkę myśli, trudno. Wczoraj niestety znów nie przejechałam ani km. Popołudniu miałam gości i zamieszanie z komputerem. Niestety muszę się przyznać do dużego przestępstwa kulinarnego, wypiłam wczoraj kilka kieliszków likieru śmietanowego. O raju? nie pamiętam, kiedy piłam alkohol? A ten likier był po prostu wyśmienity. Wypiłyśmy w trzy baby całą butelkę. Bardzo sympatyczny wieczór. Dziś przed szóstą chłopcy zrobili mi pobudkę i pojechaliśmy na basen, Z powrotem wracaliśmy na piechotkę, zrobiłam troszkę kroków. Dziś, jako, że nie wpisałam wczoraj kroków, zabrakło czasu, spróbuję to zrobić dziś. Komputer pójdzie do sformatowania jutro, na razie wszystko co ważne się kopiuje. Wracam do dzisiejszego basenu. Ja chcę tak codziennie. Na basenie było wszystkiego? 5 osób, razem z nami. Dla każdego tor i jeszcze zostały wolne. Wzięliśmy z chłopcami (bliźniaki, 12 lat) zabawki do wody, nurkowaliśmy i zbieraliśmy z dna. Zabawa przednia:D na 1.8 m głębokość basenu. Potem poszliśmy do , jak ja to nazwałam, ciepłej zupy. To basen o głębokości metra, z bardzo ciepłą wodą. Pograliśmy troszkę w piłkę, potem poszłam pod bicze wodne, aj, jak mi wymasowały plecy, to aż mnie bolą. Potem jeszcze jacuzzi (wspaniały masaż), a potem jeszcze na chwilę do sportowego, kilka długości i do domu. Spędziłam dziś na basenie dobrze ponad godzinę. Świetnie się bawiłam. Kocham basen. Przed basenem nic nie zdążyłam zjeść, po basenie zjadłam w plasterki chudej wędliny z dwoma plasterkami żółtego sera. Potwornie mi się chce pić, wypiłam już kawę, 5 godz. snu jest jednak zbyt krótką drzemką dla mnie. Poprawiła szklanką mleka, a teraz jeszcze leży koło mnie herbata, którą zapewne zaraz pochłonę. Zauważyłam, że najlepiej pisze mi się rano, potem moja wena do pisania zanika. Postaram się dziś wrzucić podsumowanie obu dni. Dziś już może nie będę miała problemów z netem.
23 km 525 kalorii ? tylko 23 km dziś, ale brakło czasu na więcej. Dziś znów niespodziewani goście. jutro spodziewani. Obfituje końcówka tego tygodnia w niespodziewanych i spodziewanych gości, ale sypnął mi się cały plan. A jak jutro sobie poradzę z czasem, to już zupełnie nie wiem. Na obiad mam mieć gości, a ja jestem jeszcze umówiona w centrum i nie mogę tego przełożyć. Czas, czas i jeszcze raz czas. Jutro nie idę nawet na basen. Nie ma szans, żebym zdążyła. Nie ma, najmniejszych. Za Ti powinnam troszkę pochodzić. A i dziś troszkę kroków zrobiłam. Nie zerowałam rano krokomierza i tak naprawdę to wynik z dwóch dni. 15190 kroków. Całkiem niezły wynik, nawet jak na dwa dni. 530 kalorii. Nogi mnie już dziś zabolały. Niestety mój dostęp do netu jest w dalszym ciągu mocno ograniczony. Dlatego też zajrzę do Waszych pamiętników dopiero jutro, a może nawet pojutrze i dopiero wtedy odpowiem na Wasze pytania i uwagi z komentarzy.
Podsumowanie dnia:
basen : był
rowerek: 23 km; 525 kalorii
krokomierz: 15 190 kroków; 530 kalorii

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz