krokomierz

piątek, 12 lutego 2010

"-" trzy dni

Liczę co zjadłam i co wypiłam, na razie mała miseczka surówki z kapusty pekińskiej, marchewki, ogórka świeżego, pomidora i kufelek 0,5 l wody mineralnej z pastylką rozpuszczalną witamin. Strasznie dużo pije, tak mi się przynajmniej wydaje. Jak będę zapisywać, zacznę wreszcie kontrolować co jem i co piję. Z suplementów zażywam tabletkę błonnika i tabletkę magnezu z witaminą B. Chyba wystarczy?


Przyszła pokusa do domu? mam w domu 10 czekolad i kg dobrych cukierków, eh? nie mogę sobie odpuścić, jeśli teraz się poddam, mogę zapomnieć o zdrowiu, sprawności i szczuplejszej figurze. Dam radę. Nie zjem. Zapomnę o słodyczach. Będę powtarzać jak mantrę. Nie lubię słodyczy, nie lubię słodyczy, nie lubię słodyczy? w końcu przyjdzie dzień, że naprawdę w to uwierzę.

Prawie południe. Przede mną 250 ml kubek z musli.

Kolejne o,5 l wody mineralnej, niestety gazowanej, musze zamienić na niegazowaną, ale teraz już dopiję taką jaką mam.

Pierwszy dzień i pierwsza porażka? słodycze zamiast zupy, wrrrrrrrrrr

Kolacja, tez byle jaka, już widzę co będzie mnie czekać od pierwszego. Ale nikt nie mówi, że będzie łatwo. Pojeździłam dziś chwilę na rowerze stacjonarnym. Myślę, że będę miała do wyboru trzy formy ruchu. Rower stacjonarny, spacery i aerobic. Już się zaczynam bać. Zdecydowałam się założyć bloga, jako, że będę niejako na widelcu. Mam nadzieję, że będzie mi w ten sposób łatwiej oprzeć się pokusom, jakie mnie otaczają. Dzisiejszy dzień to totalna porażka, ale też pozwala mi na przygotowanie, co czeka mnie od 1.01.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz