krokomierz

piątek, 23 kwietnia 2010

dreptanie

Przyzwyczaiłam się już tak do krokomierza, że jak go nie czuje u pasa, to coś mi brak. Efekt jego noszenia też widę. Jak mam na liczniku poniżej 8 tys. kroków wybieram się na spacer. Tylko po to, żeby dobić choć tą ósemkę. Wyznaczyłam sobie taką dolną granicę. Biorąc pod uwagę, że na początku zdarzało się, że robiłam tylko 1,5 tys kroków, to moja "ruchliwość" mocno wzrosła. Zaczęłam zażywać suplementy witamin, oczywiście oprócz chromu, błonnika i zielonej herbaty. Myślę, że to też wpłynęło na mój organizm. Mam zdecydowanie więcej energii, znakomite samopoczucie i wiele siły. Wagowo delikatnie, bardzo delikatnie w dół. Uważam w dalszym ciągu na to, co jem. Zdarza się czasami coś słodkiego, czy tłustego, ale to sporadyczne wypadki. Nie pamiętam już kiedy miałam napadowy atak jedzenia. Myślę, że to właśnie biochrom uregulował moją gospodarkę cukrami. Powtarzam do do znudzenia, ale takie są fakty. Pozostaje mi teraz tylko nie poddać się, mieć mnóstwo samozaparcia i wytrwałości!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz