krokomierz

poniedziałek, 18 października 2010

motywacja... raczej jej brak...

całkiem zapomniałam o blogu... życie pochłonęło mój czas, moje postanowienia... Muszę się przyznać, że zaniedbałam się bardzo mocno:(
Chyba znów nic z tego nie będzie...

poniedziałek, 12 lipca 2010

uffff.....

jak gorąco...
upał sprawia, że nawet nie mam ochoty napisać kilku słów tutaj.
zresztą waga w dalszym ciągu stoi, na szczęście nie rusza również w górę, ale nie mogę osiągnąć swjeg celu.
Na ddatek cała spuchłam, organizm zatrzymuje wodę. Mam co prawda środki, które mogą mnie odwodnić, ale wiąże się z tym zwiększenie częstotliwości oddawania moczu, a to mi się wcale nie uśmiecha. Miałam nadzieję, że po sieedmiogodzinnym górskim spacerze moja waga spadnie choć odrbinę, niestety nic nie pomogło. Cieszę się, bo okazało się, że moja forma nie jest taka najgorsza. Dzieci prowadzily mnie poza szlakiem, zboczami, na które sama dobrowolnie bym nie weszła a ja... dałam radę :D sama radość :D
Czułam wspaniałe zmęczenie, ale dobre trzy dni miałam zakwasy. Na basen chodzę dzielnie 3, 4 razy w tygodniu. Policzyłam, że każdorazowo przepływam 750 m - stwierdziłam, że to całkiem niezły wynik, ale zaczyna mnie korcić 1 km... hm... to tylko 10 długości basenu więcej. Zamiast 30 - 40. To przecież tylko 20 długości w jedną i 20 długości w drugą stronę :D Może kiedyś do tego dojrzeję. Faktem jest, że odczułam moje 4-ro - 5-cio kilometrwe spacerki i moje pływanie. Kondycyjnie czuję się całkiem przyzwicie, co sprawdziłam w górach. Gdybyśmy jeszcze szli szlakiem, a nie dzikimi ścieżkami zakwasy byłyby mniejsze  :D Jestem szczęśliwa, że moja forma się poprawiła. Żeby tylko jeszcze waga zaczęła spadać...  

środa, 23 czerwca 2010

nowe szablony stron

nie ma dwóch zdań, spodobały mi się. Wiecznie brak mi czasu, żeby zrobić zmiany w blogu, a tak, przynajmniej coś się na nim zdarzyło :) zmieniłam szabon.
Weszłam dziś rano na wagę i aż mi się buzia uśmiechnęła :D 8 na końcu:D ostatnio bywalo więcej o 2, w porywach 3 kg. Wiem, wiem... to niewiele, ale bardzo mnie cieszy. Dawno nie miałam tak dużego wahnięcia wagi. W dół. Bo w górę to ciągle mi się waha... teraz moim celem jest 7 na końcu. Mam olbrzymią nadwagę i ten kg tak naprawdę niewiele zmieni w moim wyglądzie, nawet go widać na zewnątrz nie będzie, ale w środku... moja psyche... Nagle nabrałam energii, wigoru i zamiast dwóch posiłków kanapkowych zjadłam... czereśnie i truskawki :) Zawsze miałam problem z warzywami i owocami. To nie moje smaki. No co tu dużo mówić. Moje smaki, to słodycze, tłustości i smażeninki. I duże , bardzo duże porcje. To zabawne... Nie zdawałam sobie sprawy z tego ile jem (mój problem to chyba jednak ilości jedzenia - przede wszystkim słodyczy ) dopóki nie zamieszkał ze mną ktoś poza domownikami. Trzy tygodnie uświadomiły mi, że tak naprawdę, to ja jem bardzo bardzo dużo... przynajmniej trzykrotnie więcej jak mój gość... A przecież mój gość jest tylko odrobinę szczuplejszy niż ja... Tyle, że mniej ruchliwy... Zaczęłam znów chodzić na basen po zapaleniu nerwu kulszowego. Znów mogę chodzić.. To wspaniałe uczucie... jeszcze chodzenie na dłuższych trasach sprawia mi problemy, ale mam nadzieję to zmienić. uda się!!!! za 3, góra 4 dni zobaczę 7 na końcu:D

wtorek, 8 czerwca 2010

program zgrabna od nowa

okazał się niewypałem. Niestety zrezygnowałam również z wsparcia na vitalii i takim to sposobem zostałam pozostawiona sama sobie. Trudno, muszę sobie radzić sama.
Weszłam dziś na wagę. W dalszym ciągu jest niewielki spadek wagi. Niewielki, ale stały. Staram się uważać na to co jem, ale przede wszystkim na ilości jakie jem. Jem dużo. Dużo za dużo. Jak odzwyczaić się od jedzenia? Dobre pytanie... Chłop uczył niejedzenia konia i miał już sukces... Koń 4 dni nic nie jadł... aż... zdechł... Mnie to nie grozi, bo ja po prostu nie odrywam się od lodówki... Próbuję dalej. Nie poddaję się. Nie poddam się!!

poniedziałek, 7 czerwca 2010

dzisiejszy dzień

był bardzo intensywny. Aż sama jestem zdziwiona tym, że udało mi się aż tyle zrobić. Pora wykreślić z mojej listy rzeczy do zrobienia jedną pozycję. Pkt. 4 - Złożyć wniosek o wymianę prawa jazdy (badania i zdjęcia już mam) - wniosek już złożony, odbiór za półtora tygodnia, odfajkowane:D dziś miałam naprawdę intensywny dzień. Aż się bałam, że będę mieć problemy z chodzeniem. Było nie było, przeleżałam w łóżku dwa tygodnie, a mięśnie nie używane lubią odmówić posłuszeństwa... Na szczęście moje obawy okazały się niepotrzebne. Zrobiłam dziś 7500 kroków. Całkiem sporo. Na basen jeszcze się nie odważyłam pójść, może w sobotę pójdę z dziećmi, ale zbieram siły. Cieszę się, że wreszcie złożyłam dokumenty na wymianę prawa jazdy. Zapłaciłam ponad 80 zł. Na szczęście mam już bezterminowe prawo jazdy, więc nawet jak mi się skończy ważność dokumentu, to nie będę musiała przynajmniej płacić za lekarza (kolejne 60 zł). Ech... Dzielnie zażywam chrom, błonnik i zieloną herbatę. Bałam się, że przez ten czas, kiedy leżałam złożona bólem moja waga pójdzie w górę. A figę :D Nie poszła!!!! Nawet wiem dlaczego... Najnormalniej w świecie jadłam mniej. Wstanie przysparzało mi tyle bólu, że starałam się ograniczać wstawanie, nawet piłam niewiele, żeby do łazienki nie biegać co chwilę. Zaprocentowało... zmniejszeniem objętości żołądka. Dziś już zauważyłam, że ciągnie mnie w stronę lodówki, ale będę chciała utrzymać te ilości jedzenia, które jadłam podczas tych dwóch tygodni. Staram sama siebie kontrolować, chociaż to wcale nie jest takie proste...

niedziela, 6 czerwca 2010

pora na zmiany w moim życiu

 Dwa tygodnie leżałam z zapaleniem nerwu kulszowego. Br..... Na szczęście już lepiej. Od teraz zaczynam żyć na nowo. Pora podnieść głowę i znów zacząć iść naprzód. Założenia na najbliższy okres czasu :


1. Powrót na basen (przynajmniej 3 razy w tygodniu)

2. Półgodzinna jazda na rowerze stacjonarnym (przynajmniej 3 razy w tygodniu)

3. Pół godziny nauki angielskiego (przynajmniej 3 razy w tygodniu)

4. Złożyć wniosek o wymianę prawa jazdy (badania i zdjęcia już mam)

5. Sprawdzić jakie są warunki przyjęcia do szkoły policealnej na kierunek obsługa ruchu turystycznego

6. Przebadać się u okulisty (coś mi się wzrok pogarsza)

7. Złożyć cv do pośrednictwa pracy (do końca czerwca mam wypowiedzenie)

Co prawda chciałabym jeszcze wakacje być w domu, przypilnować dzieciaki, ale jeśli trafu się coś ciekawego, albo jak trafi się jakaś praca tymczasowa, to się nie obrażę. Generalnie wystarczy mi praca tymczasowa. Zarobić troszkę pieniędzy, żeby mieć dla siebie. Mój małżonek ma na szczęście stabilną pracę i na chleb i rachunki wystarcza, ale przyjemności (choćby dla dzieci) to już na mojej głowie. Kilka lat temu miałam duże ambicje i poświęcałam się pracy (co zresztą nie przekładało się na efekty finansowe), ale wyleczyła mnie moja choroba. Zaczęłam żyć dużo mniej intensywnie. Teraz, kiedy dzieciaki są już coraz większe pora na realizację moich marzeń.

Jak na początek siedem punktów do realizacji. To wcale niemało. Jeśli będę się z nich sama rozliczać tutaj może będzie mi łatwiej je realizować.

Pierwszy dzień, angielski zrobiony. Mam strasznie poszarpane wiadomości. Szukam teraz jakiejś strony, która pomogła by mi w systematycznej nauce.

poniedziałek, 31 maja 2010

nie jest źle

hurra:D
leżę już tydzień czasu, bałam się, że urosnę w wagę i z lekkim niepokojem weszłam dziś na wagę. A tu.. miła niespodzianka:) naprawdę miła. Waga spadła. Naprawdę spadła!!! w ciągu tygodnia spadłam 2 kg. Mam nadzieję, że to na stałe, a nie dlatego, że zeszła ze mnie woda. No tak, piję dużo mniej, jem dużo mniej ( w końcu nie będę nikogo wołać co 5 min, żeby mi przyniósł coś do jedzenia), więc, może dlatego musiałam, zachorować, żeby przekonać się, że ja naprawde mogę zjeść dużo mniej jak jadłam... Przedtem, nawet jak zapisywałam co jem i tak miałam problem z ograniczeniem jedzenia. Ba... jadłam chyba nawet więcej, bo cały czas myślałam o jedzeniu. O tym co zjeść, co zrobić na obiad i o tym, żeby nie zapomnieć zapisać co jadłam. A jak myślałam o jedzeniu, to szłam do kuchni i jadłam. Teraz... teraz nie chodzę do kuchni. Leże całymi dniami, ruch sprawia mi ból. Więc się oszczędzam. Obiecałam sobie, że wrócę jak najszybciej na basen, ale najpierw musi  mi przestać noga cierpnąć.... Zażywam regularnie suplementy diety chrom i błonnik. Mam jeszcze zieloną herbatę, ale ponieważ nie ćwiczę, więc jej nie zażywam. Nie ma sensu, zielona herbata wspomaga spalanie, a ja nic nie spalam. Chciałabym jak najszybciej wstać. Mam już dość leżenia:(